Okres ferii zimowych to już tradycyjnie test wypracowanej mocy dla Marcina Wszołka (Wild Country, SALEWA, Fumar, wspinanie.pl), Kamila Ferenca (SALEWA, Rock Pillars, MotionLab) i Piotra Schaba (Wild Country, adidas outdoor, Five Ten, MotionLab). Tradycyjnie można też powiedzieć, a raczej napisać, że po raz kolejny krakowianie zdali go bez problemu!
Jak pisaliśmy już wcześniej, zaraz na początku wyjazdu Kamil i Piotrek rozprawili się ze słynną, choć relatywnie nową linią Joe Blau 8c+, a Kamil dorzucił jeszcze T1 Full Equip cenioną na okolice 8c. Jak się okazuje, „szybki”, trzytygodniowy wyjazd zaowocował kolejnymi przejściami z pogranicza życiówek. Ale po kolei. Do Joe Blau autorstwa Joe Kindera, przymierzał się również Marcin Wszołek. Potyczka z linią uchodzącą za trudną w swoim stopniu zakończyła się sukcesem… ostatniego dnia wyjazdu. Nie pierwszy raz potwierdziło się, że presja czasu często bywa najlepszym czynnikiem motywującym :-)
„W sumie droga poddała się po kilkunastu próbach rozłożonych na osiem dni. Pracując nad nią od pierwszego dnia wyjazdu, starałem się również znajdować czas na wspinanie w innych rejonach…”
…co w rezultacie utworzyło treściwą listę solidnych przejść, z których na pewno – oprócz wyżej wspomnianej wisienki na torcie – warto przytoczyć przede wszystkim on-sighty na Mon Dieu 8a/a+ (Oliana), Pura Fachada 8a i Sexo fuerte 8a (obie w Coll de Nargò).
Piotrek natomiast, po dobrym początku wyjazdu, zmotywowany acz, jak sam przyznaje, trochę przestraszony wybrał się na rekonesans na… Papichulo 9a+:
„Chciałem zobaczyć, czy ciężki trening po wyleczonej kontuzji barku przyniósł oczekiwane skutki oraz czy droga w tym stopniu trudności jest już w moim zasięgu. Ku mojemu zdziwieniu od pierwszej wstawki udało mi się zrobić wszystkie ruchy, a kolejne próby pokazały, że droga jest do zrobienia… 9a+ (chyba) nie aż takie straszne, mimo wszystko potrzeba troszkę więcej czasu… No cóż, na pewno jest na co wracać ;)”
Przygoda z 45-metrową linią Chrisa Sharmy z wiosny 2008 okazała się mimo wszystko na tyle męcząca psychicznie, że Piotrek postanowił przenieść się do oddalonego od Oliany o 20 kilometrów Perles, gdzie znajduje się, można powiedzieć popularna, jeśli już nie sławna droga Ramoneta Escalatamasters ceniona na 9a. Imponująca linia biegnie mocno przewieszonym łukiem, który wieńczy lekko wywieszona płyta z ciekawym urzeźbieniem. Początkowy odcinek po łuku to około 25 metrów siłowego wspinania po ściskach i obłych półkach, które prowadzą do efektownego kaloryfera znajdującego się mniej więcej w połowie ściany.
„Naciek ten to swego rodzaju błogosławieństwo dla zmęczonego pierwszą, łatwiejszą częścią drogi zawodnika… Jest to najlepsze miejsce restowe na drodze, dodatkowo, w odpoczynku pomaga dobrze zhaczone kolano. Po reście, który mimo wszystko jest mocno bolesny zarówno dla kolana jak i stopy czeka na nas jeszcze 20 rzetelnych ruchów, gdzie na każdym chwycie trzeba mocno piąć, jeśli zamierza się dojść do łańcucha. Na Escalata wybrałem się razem z Kamilem i wspólnie stwierdziliśmy, że droga ta, choć mocno skórożerna, jest jedną z ładniejszych wspinaczek, które próbowaliśmy. Co do wyceny to porównałbym ją do moich poprzednich 9a, czyli do tych z raczej dolnej granicy trudności. Praca nad nią zajęła mi 3 dni i choć to nie długo, to całemu procesowi towarzyszył stres i trochę nerwów, które oczywiście przerodziły się w satysfakcję po zwycięskiej próbie.” – komentuje Piotrek.
Ostatniego dnia wyjazdu, po niemałej walce zawodnikowi Wild Country udało się poprowadzić jeszcze w najszlachetniejszym stylu Gorillas en la Niebla 8b+ w Olianie. Jest to najdłuższa propozycja sektora, mierząca ponad 50 metrów.
„Drogę otwiera trudna sekwencja po dziurach w mocnym przewieszeniu i z dobrym restem na końcu. Kolejne 20 metrów to wytrzymałościowe wspinanie przedzielone średnimi miejscami pozwalającymi na jedynie krótki odpoczynek. Czujność trzeba jednak zachować do samego końca, ponieważ już w pionie znalazłem kilka miejsc, w których skupienie i technika odgrywały sporą rolę. Na koniec dnia padło jeszcze Mon dieu 8a+, wcześniej poprowadzone również oesem przez Wojtka Pełkę, dla którego jest to życiowy wynik. Gratulacje!”
Tymczasem w Olianie Kamil Ferenc odhaczał kolejne klasyki. Na pierwszy ogień poszła słynna Mind Control 8c.
Droga padła bardzo szybko – jednego dnia i to w drugiej próbie:
„Bardzo przyjemna długa wspinaczka, podczas której, jak nazwa wskazuje, trzeba zachować czysty umysł i być skoncentrowanym do samego końca, bo można spaść tuż pod zjazdem. U mnie na szczęście obyło się bez tego, ale widziałem wielu innych zawodników zaliczających spektakularne loty z samej końcówki. Linia ma dwa małe cruxy, jednak nie stanowiły one dla mnie trudności – najważniejsze na tej drodze, tak jak na wielu innych w Olianie jest to, aby nie dać się zrzucić aż do samego końca.”
Szybki sukces na Mind Control okazał się – zresztą całkiem słusznie – mieć działanie ośmielające, bo zawodnik SALEWA zdecydował się na próbę flash na Fish Eye 8c. Niestety, tym razem brak optymalnych patentów i szybki rozwój sytuacji podczas wspinania przyczynił się do wyniku 0:1 dla Oliany.
„W drogę wstawiłem się z myślą o luźnej próbie flash. Szło naprawdę bardzo dobrze. Niestety crux w pionie na 45-tym metrze, gdzie liczy się każdy niuans, zrzucił mnie kładąc kres moim nadziejom na pierwsze 8c flashem. O dobre patenty bardzo trudno, bo z ziemi nie da się za wiele zobaczyć, a w trakcie wspinaczki nie ma dużo czasu na to, by znaleźć optymalne dla nas stopnie i chwyty. Droga poddała się następnego dnia w kolejnej próbie.”
I w ten sposób istny maraton dla przedramion dobiegł końca. Wszystkim gratulujemy przejść, a że apetyt rośnie w miarę wspinania, po takim początku roku ciężko pozbyć się myśli, że w tym sezonie najlepsze w wykonaniu „koroniarzy” jeszcze przed nami! :-)
źródło: Salewa