Z powodu obfitych opadów śniegu organizatorzy postanowili odwołać kolejną edycje Lodowego Pucharu Świata, która miała odbyć się w Rabenstein. Zawody miały być kolejną okazją, aby oglądać wśród najlepszych Olgę Kosek, która w swoich poprzednich dwóch startach dwa razy awansowała do półfinałów. Na osłodę dla kibiców Oli prezentujemy Pięć pytań do Olgi Kosek. Przepytywał Przemek Kosek
1. Zarzekałaś się, że weźmiesz udział tylko w dwóch zawodach Lodowego Pucharu Świata UIAA. Co się stało, że zmieniłaś zdanie?
OK: Ciężko było mi podjąć decyzję o udziale w zawodach w Rabensteinie. Tegoroczne starty chciałam potraktować wyłącznie jako nowe doświadczenia, które miały zaprocentować w przyszłym roku. Najpierw myślałam tylko o Saas Fee. Ale… szkoda jechać 3 tysiące kilometrów dla kilku minut wspinania. Stąd myśl o starcie we Francji. Do Rabensteinu nawet sie nie zarejestrowałam. Przed samym startem w Champagny-en-Vanoise, zaprzyjaźnieni Słowacy namówili mnie na zmianę decyzji. Udało mi się dogadać rejestrację z organizatorami, ale wciąż jeszcze nie byłam przekonana. Dopiero wczoraj, po licznych namowach znajomych, zmieniłam zdanie, będąc już w trakcie drogi do Polski. A zmieniłam je głównie dlatego, że liczę na fajne wspinanie we Włoszech w miłym towarzystwie w tym tygodniu,
2. Dwa starty, dwa półfinały i dość stabilne miejsca w połowie stawki. Wyprzedzasz zawodniczki, które mają większe osiągnięcia wspinaczkowe. Jak sądzisz, co jest kluczem do sukcesu?
OK: Wydaje mi się, że jest to kwestia nastawienia i psychiki. Siedzenie w strefie jest rozbijające. Ale jak idę na ścianę, wiążę się do liny – liczy się dla mnie tylko droga, reszta przestaje istnieć. Zaczynam się wspinać i tylko na tym się koncentruję, i z każdym ruchem jest fajniej (choć później się dowiaduję, że chwyty słabe, ruchy długie etc). Myślę, że to miało największy wpływ na moje wyniki. Bo dziewczyny są naprawdę mocne. Szczerze powiedziawszy – z nich wszystkich mam chyba najgorsze przejścia w skałach .
3. Trudno uciec od tego pytania – jak wyglądają Twoje starty od strony organizacyjnej i finansowej. Masz jakieś wsparcie, zarabiasz coś na tym?
OK: Z pieniędzmi jest ciężko. Wszyscy tutaj mają potężnych sponsorów i naprawdę spore pieniądze od swoich federacji, klubów etc. Mnie w tym roku udało się skompletować sprzęt i pojechać tylko dzięki wsparciu mojej rodziny, firm – Atest (www.atest-polska.pl), Kanfor (www.kanfor.pl) i Rzeszowskiej Kuźni Szpeju (www.kuzniaszpeju.pl) oraz klubu – AKG Łódź, którzy uwierzyli w moje marzenia. Chciałabym raz jeszcze bardzo im podziękować. Wydatków jest dużo. Po rozmowie z Janezem (Svoljscakiem – przyp. red.) wiem już, że aby móc wystartować we wszystkich zawodach edycji Pucharu, trzeba dysponować kwotą co najmniej 5 tysięcy Euro.
4. Pojawiła się ostatnio informacja o olimpijskim debiucie wspinaczki lodowej (na razie jako pokazowej). Jakie jest Twoje zdanie w tej sprawie?
OK: To chyba oczywiste? Trzymam kciuki, żeby się udało!
5. Jakie masz plany na resztę zimy? Kolejne zawody (może Ufa), czy raczej działalność w górska?
OK: Plany planami, a rzeczywistość sobie. Na ostatnie zawody Pucharu, do Ufy, nie zamierzam jechać, chcę wrócić w końcu do domu – napić się wina z przyjaciółmi, pojechać znowu do Janówka, czy w inne rejony i powspinać się w Tatrach. Najbardziej liczę na to ostatnie – zwłaszcza w miłym damskim gronie.