Po ubiegłorocznej dominacji rosyjskiej, tym razem w Pucharze triumfowali Koreańczycy. Na najwyższym podium w kategorii „na trudność” stanęli Song HanNaRai oraz Park HeeYong. Olga Kosek zajęła jedenaste miejsce w kategorii „na trudność” i ósme w kategorii „szybkość”. Oba rezultaty są jej życiowymi osiągnięciami.
Zawody w Rabenstein zakończyły cykl Lodowego Pucharu Świata UIAA 2017. Wśród pań, z finałowej ósemki do topu doszły jedynie Song HanNaRai oraz Maria Tołokonina. Rosjanka miała jednak gorszy czas od Song, więc złoto przypadło Koreance. Brązowy medal wywalczyła kolejna Koreanka – ShinWoonSeon. Warto odnotować, że w finałowej ósemce znalazły się cztery Rosjanki, dwie Koreanki, jedna Irlandka – Eimir McSwiggan (ale od lat mieszkająca w i trenująca w Korei) oraz szczególnie gorąco dopingowana reprezentantka gospodarzy – Angelika Rainer.
Wśród panów przekrój „po krajach” wyglądał podobnie – pięciu Rosjan, dwóch Koreańczyków i Szwajcar. Zwyciężył Park HeeYong przed Maksimem Tomiłowem i Nikołajem Kuzowlewem.
W biegach w Rabenstein, rzecz jasna, tradycyjnie dominowali Rosjanie i Rosjanki. Dość powiedzieć, że najlepszy przedstawiciel „reszty świata” – Safdarian Mohammadreza z Iranu był siódmy. Podobnie wyglądała sytuacja wśród pań – sześć pierwszych Rosjanek i Finka…
Wyniki z Rabenstein (oraz wszystkich poprzednich zawodów) można obejrzeć tutaj.
Zwycięzcy z Rabenstein – Song oraz Park przypieczętowali tym samym swoje sukcesy w skali całego Pucharu. Park, po nieszczególnym starcie w Durango, był drugi w Pekinie, a potem trzykrotnie zajmował najwyższe miejsce na podium. Drugie miejsce zajął Nikołaj Kuzowlew, a dopiero trzecie – ubiegłoroczny zwycięzca Maksim Tomiłow (który – to ciekawostka – w tym sezonie nie wygrał żadnego z pucharowych zawodów…).
Podobnie „rozkręcała się” Song – była szósta w Durango, trzecia w Pekinie, po czym nastąpiły trzy zwycięstwa pod rząd. Drugie miejsce zajęła Angelika Rainer (która, podobnie jak Tomiłow, nie wygrała żadnego z pięciu zawodów). Trzecia była ubiegłoroczna zwyciężczyni, Maria Tołokonina (która w tym roku miała dwa ewidentnie nieudane starty).
Doskonałe przygotowanie ekipy koreańskiej (czwarta była Shin WoonSeon) przełożyło się także na zaskakujące, choć zasłużone, świetne wyniki trenującej z nimi Eimir McSwiggan, która zajęła piąte miejsce w klasyfikacji, a gdyby nie pechowy start w Saas Fee, mogłaby nawet wyprzedzić Shin.
W pucharowych biegach trzeba odnotować jeden nieprzyjemny zgrzyt, czyli niezaliczenie do ogólnej punktacji biegów z Durango. W pozostałych zawodach najwięcej punktów wśród panów zgromadził zasłużenie Władimir Kartaszew (wciąż powraca ten niesamowity bieg z jedną dziabką w Cheongsong…). Pierwsza dziesiątka biegaczy to oczywiście Rosjanie, a na jedenastym miejscu znalazł się wspomniany wcześniej reprezentant Iranu – Safdarian Mohammadreza.
Co do „królowych szybkości”, to w tym roku mamy aż dwie – Marię Tołokonine i Jekatierine Koszczejewą, które zgromadziły dokładnie tyle samo punktów. Co ciekawe, w tym roku Rosjanki nie zdominowały aż tak, jak zwykle finałowej ósemki – szósta była bowiem Francuzka Marion Thomas, siódma – Amerykanka Kendra Stritch, a ósma – nasza Olga Kosek.
No właśnie – a jak na tle światowej czołówki wypada Polska? Jednoosobowa reprezentacja, czyli Olga Kosek postawiła sobie ambitne, ale realne cele i mimo całego ciągu przeciwności losu (poważne problemy zdrowotne jesienią, jak i choroba w trakcie samego Pucharu), cele te osiągnęła. Podwójny życiowy sukces – jedenaste miejsce w światowym rankingu w kategorii „na trudność”, czy ósme w kategorii „szybkość”, podobnie, jak trzycyfrowe liczby punktów, to znakomite wyniki.
Warto przy tej okazji pamiętać, że sportowe wspinanie zimowe najprawdopodobniej wejdzie do programu Igrzysk Olimpijskich w 2022 roku, a już w przyszłym roku w Korei możemy się spodziewać zawodów pokazowych (bardzo silnie lobbują za tym zwłaszcza federacje koreańska i rosyjska, która już doprowadziła do pokazowego występu wspinaczy w Soczi w 2014). Poważnie stawia na to również Francja, która wdraża długofalowy program przygotowawczo-treningowy i przygotowuje liczną kadrę, otoczona profesjonalną opieką, co już dało się zauważyć w tegorocznym Pucharze. Podobnie dzieje się w kilku innych krajach, europejskich i azjatyckich.
Byłoby dobrze, gdyby również PZA nie przespała rozwoju sytuacji i spróbowała opracować, i zrealizować odpowiedni plan – bo mamy przecież grono naprawdę dobrych wspinaczy i szkoda byłoby za jakiś czas obudzić się i zdziwić, niekoniecznie przyjemnie…