W dniach 18-21.09 zespół w składzie: Maciej Bedrejczuk, Maciej Janczar, Tomek Klimczak (Wszyscy KW Warszawa) i Marcin Wernik (UKA) wytyczył nowa drogę o nazwie Polish Couloir i trudnościach ED2, AI5, 90st, M7-, 1500 m na niezdobytej północno-wschodniej ścianie nienazwanego szczytu w dolinie Lachit w Karakorum. Droga powstała w stylu alpejskim, wszystkie wyciągi padły OS. Zespół zakończył wspinanie po osiągnięciu grani (wysokość 6004 m npm) bez wejścia na wierzchołek ze względu na nadchodzące załamanie pogody.
17 września po otrzymaniu nienajgorszych prognoz ruszyliśmy w pełnym 4-ro osobowym składzie do bazy wysuniętej na wysokości ok. 4500m n.p.m. Tam w rozbitych namiotach znajdowała się juz większość naszego sprzętu. Baza wysunięta stała pod wspaniałą, ponad półtorakilometrową, północno-wschodnią ścianą nienazwanego szczytu, którego ze względu na strzelistość określiliśmy roboczo mianem Ogra. Z naszych obserwacji Ogr stanowił najpoważniejszy cel alpejski po wschodniej stronie doliny Lachit. Wszyscy bardzo chcieliśmy na niego wejść, stąd zapadła decyzja o wspinaniu w zespole 4-ro osobowym, który jest wprawdzie wolniejszy, jednak lepiej rozkłada obciążenie.
Następnego dnia wstaliśmy o 3.30 rano i po pokonaniu 100 metrowego stożka lawinowego, oraz dolnego nawisu lodowego wbiliśmy się w wybitny śnieżno-lodowy kuluar, którym biegła nasza droga. Tego dnia urobiliśmy 8 sztywnych wyciągów i dwa długie odcinki na lotnej. Wspinaliśmy się w przyjemnym, lecz niełatwym i często pionowym lodzie. Problematyczny okazał się przedostatni wyciąg z pionowym, twardym lodem na którym jakimś cudem naklejona była ok. 30cm warstwa śniegu. Każdy ruch wymagał czyszczenia i był bardzo fizyczny. Dość wygodną platformę biwakową wykopaliśmy w śniegu na wysokości około 5380m i po godzinie 23.00 leżeliśmy już w płachtach.
Drugiego dnia rano kontynuowaliśmy wspinaczkę na lotnej, aż do osiągnięcia terenu mikstowego, który skutecznie zmniejszył nasze tempo i wymagał sztywnej asekuracji. Tego dnia udało nam się dotrzeć do wysokości około 5700m, kończąc wspinaczkę nocą. Znalezienie półki biwakowej nie było łatwe gdyż teren był dosyć stromy a płytko pod śniegiem kryła się skała lub twardy lód. Ostatecznie udało nam się wykopać wąską półkę na której z trudem się pomieściliśmy i spędziliśmy drugą noc w płachtach.
Trzeciego dnia dość sprawnie podeszliśmy na lotnej pod spiętrzenie blisko grani. Następnie pokonaliśmy na sztywno dwa wyciągi w pionowym terenie lodowo-mikstowym, które odczuliśmy na M7- i M6. Był to niewątpliwie crux całej drogi. Kolejnym wyciągiem przebiliśmy się przez niewielki nawis śnieżny i wyszliśmy na grań.
Znajdowaliśmy się na wysokości ok. 6004m wg altimetru. Była już godzina 15.30. W międzyczasie rozpoczęła się zawieja śnieżna skutecznie ograniczając widoczność. Planowaliśmy oczywiście wejść granią na szczyt Ogra. Z drugiej strony wiedzieliśmy, że przy intensywnych opadach nasz kuluar zamieni się w koryto lawinowe i zjazdy nim będą bardzo ryzykowne. Innej sensownej alternatywy zejścia z góry nie widzieliśmy. Po nawiązaniu łączności z bazą dowiedzieliśmy się, że w miarę dobra pogoda utrzyma się jeszcze tylko jeden dzień po czym nastąpi jej wielodniowe załamanie. Na dotarcie do szczytu granią i powrót do przełęczy potrzebowalibyśmy dodatkowy dzień a to oznaczałoby zjazdy kuluarem w załamaniu pogody. Na przeczekanie załamania na grani nie starczyłoby nam z kolei gazu. Z ciężkim sercem podjęliśmy, jak się potem okazało, jedyną słuszną decyzję o odpuszczeniu szczytu i rozpoczęciu zjazdów drogą po to aby wydostać się ze ściany przed załamaniem. Po 12 zjazdach dotarliśmy w nocy do naszego pierwszego biwaku na 5380m, gdzie doczekaliśmy rana.
Czwartego dnia z godnie z zapowiedzią pogoda utrzymywała się jeszcze dobra. Wykonaliśmy kolejne 15 zjazdów docierając do podstawy ściany. W trakcie zjazdów Ogr pokazał pazura posyłając nam na głowy lawinę. Szczęśliwie wyjątkowo w tym momencie byliśmy schowani za występem skalnym i poczuliśmy jedynie jej silny podmuch. Wykonaliśmy łącznie 27 długich zjazdów głównie z Abalakowów i haków pozostawiając w ścianie 45m repa. Około godziny 16.00 byliśmy już w bazie wysuniętej i stamtąd od razu zeszliśmy do bazy.
Tej samej nocy rozpoczęło się silne załamanie pogody, które trwało nieustannie przez kolejne dni i noce, skutkując prawie metrową warstwą śniegu. Ogra nie było widać, jednak z bazy słyszeliśmy nieustannie schodzące lawiny. Cieszyliśmy się, że choć pogoda nie pozwoliła zdobyć wierzchołka to jednak udało się wydrzeć ścianie naprawdę piękną, alpejską linię.
Dziękujemy za wsparcie naszym sponsorom, a w szczególności Polskiemu Związkowi Alpinizmu, Fundacji Kukuczki oraz darczyńcom z PolakPotrafi.
Schemat drogi wrysowany jest orientacyjnie, duża część drogi jest zasłonięta, podaliśmy maksymalne nachylenie trudności lodowych.
Pozdrawiamy
Zespół Tagas Expedition 2015